Capstrzyk

w terminologii wojskowej:

  • sygnał apelu wieczornego, odgrywany na trąbce albo bębnie
  • przemarsz wieczorny oddziału wojska ulicami miasta w przeddzień uroczystości (niekiedy z pochodniami)
  • termin pochodzi od niemieckiego Zapfenstreich – zabicie beczki czopem na znak zakończenia wyszynku (Zapfen czop, szpunt; Streich uderzenie)

    W przedwojennej Bydgoszczy uroczyste capstrzyki odbywały się w przeddzień defilady (czyli zazwyczaj 2 maja i 10 listopada) na Starym Rynku lub w przeddzień święta pułkowego na terenie koszar.

    Po zapadnięciu zmroku na Starym Rynku ustawiały się w czworobok oddziały wojskowe z orkiestrami i sztandarami pozostawiając pusty środek placu. Każdej jednostce towarzyszyła pewna liczba żołnierzy z pochodniami. Dowódca zgrupowania, zawsze konno, stał przed wysepką (pozostałość po pomniku cesarza), twarzą do ul. Mostowej.
    Na 5 minut przed rozpoczęciem uroczystości trębacz 16 pułku ułanów, na białym koniu, ruszał stępa na most Teatralny gdzie wypatrywał generała Thommée, który także przybywał konno, z małą świtą, a widoczny stawał się dla trębacza w momencie, w którym z ul. Marszałka Focha skręcał na pl. Teatralny (był jeszcze wtedy niewidoczny dla zebranych na Rynku). Na ten widok trębacz wracał na Rynek galopem, trąbiąc sygnał „Baczność!” Dowódca zgrupowania wołał na cały Rynek: „W oddziałach baczność. Prezentować broń!” — po czym już ze wszystkich stron słychać było głosy komend „Na ramię broń! Prezentuj broń!”
    Gdy przednie kopyta generalskiego rumaka przecinały granicę Starego Rynku, dowódca meldował zebrane oddziały, a orkiestra zaczynała marsza generalskiego. Generał salutował sztandar; przystawał na chwilę przed frontem i wołał: „Czołem chłopcy!” Na co kompania odpowiadała: „Czołem panie generale!” Taki sam ceremoniał odbywał się przed frontem każdego oddziału. Orkiestry zmieniały się w pół taktu w momencie przekraczania przez generała linii sztandaru kolejnego oddziału.
    Tym trybem generał objeżdżał Rynek dokoła, stawał na środku i rozkazywał: „Dać spocznij”, który dowódcy pododdziałów przekazywali litanią komend („Na ramię broń! Do nogi broń!”). Gdy już ostatnia kompania stukała okuciami o bruk, generał zaczynał przemówienie — z konia! — zawsze tak samo: „Żołnierze! Obywatele miasta Bydgoszczy!” Po przemówieniu następowała zawsze ta sama formuła: „I dlatego zawołajmy dziś wszyscy zgodnie: Nasza Najjaśniejsza Rzeczpospolita niech żyje!” Zebrani odpowiadali: „Niech żyje, niech żyje, niech żyje!”.
    Na koniec capstrzyku padała komenda „Do modlitwy!” Orkiestra intonowała pieśń Wszystkie nasze dzienne sprawy, po czym ostatnia komenda, formowała wojsko w kolumnę marszową. Żołnierze opuszczali Stary Rynek zawsze przy dźwiękach Pierwszej Brygady ulicą Mostową. Po obu stronach maszerujących oddziałów postępowali żołnierze z pochodniami. Następnego dnia wszyscy zbierali się na ul. Gdańskiej by obejrzeć defiladę.

    Źródło: Władysław Kopaliński, Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, pierwsze wydanie w Internecie. Zbigniew Raszewski, Pamiętnik Gapia