Kolejny głos w dyskusji dotyczącej nazewnictwa broni maszynowej. Tym razem na łamach „Przeglądu Piechoty” (1928 r., s. 105-110) wypowiedział się kpt. S.G. Antoni Ślósarczyk. Z obszernego artykułu wybrałem najważniejsze fragmenty.
(…) cechą nazw i pojęć wojskowych oprócz jasności musi być także zwięzłość, a ogromne znaczenie tej ostatniej dobrze oceni każdy, komu wypadło wydawać ustne rozkazy w bojowem rozgorączkowaniu, lub też chyłkiem i na gwałt pisać pilne meldunki. Każdy zbędny wyraz jest tu nie tylko niepotrzebny, ale wręcz szkodliwy.
Tymczasem nasze obecne nazwy broni samoczynnej są kłopotliwie rozwlekłe, a taki dowódca plutonu ciężkich karabinów maszynowych nosi tytuł więcej uroczysty, niżli np. minister spraw wojskowych.(…)
Z dawnego naszego arsenału wysuwano już dosyć dawno „samopał”, co jednak przebrzmiało bez echa wskutek braku zainteresowania czy też oficjalnego poparcia.
Tymczasem krótki ten wyraz jest etymologicznie bardzo odpowiednim dla karabinów maszynowych, ponieważ w swych zwartych trzech zgłoskach zawiera pojęcie broni palnej i jednocześnie samoczynnej.
Jednakowoż zwykłe zastąpienie nazwy „karabin maszynowy” przez nazwę „samopał”, chociażby stanowiło znaczny postęp pod względem krótkości, nie byłoby jeszcze rozwiązaniem zupełnem, ponieważ nie usuwa podwójności nazw przy odróżnianiu różnych typów karabinów maszynowych (n, p. ciężki samopał, lekki samopał). Lepiej będzie od razu innym wyrazem oznaczyć ciężki karabin maszynowy, a innym ręczny względnie lekki, zwłaszcza wobec coraz wyraźniejszego odgraniczania się tych dwóch zasadniczych typów broni, tak pod względem technicznym, jak i taktycznym. Nazwę „samopały” można by natomiast zastosować bardzo trafnie dla ogólnego oznaczenia broni samoczynnej bez rozróżniania jej odmian. Chodzi więc jeszcze o znalezienie ponadto dwu innych wyrazów.
(…) proponuję śmigownicę wybrać dla ciężkich karabinów maszynowych, dla ręcznych zaś wraz z lekkiemi — rusznicę. Można być zwolennikiem takich nazw już choćby z racji ich dźwięcznego, a dobitnego i swojskiego brzmienia; ażeby się jednak nie wydawały zbyt naciągniętemi, zobaczmy jeszcze, czy i w takim stopniu odpowiadają nam one pod względem swego znaczenia.
Cóż-to zwali przodkowie nasi śmigownicami względnie rusznicami? Otóż śmigownice były czymś pośredniem między działem, a muszkietem; znawcy dawnej broni określają je, jako bardzo lekkie działa, przewożone po sześć sztuk na wozie, a obsługiwane każda tylko przez jednego puszkarza względnie, jako „długie strzelby na wozach, nabijane z tyłu”. A więc według utartych dzisiaj pojęć techniczno-taktycznych możnaby sprzęt tego rodzaju nazwać dosyć ściśle ciężką bronią piechoty.
(…) Ale teraz kolej na rusznicę. Była to ręczna broń palna, która z początkiem XVI wieku ostatecznie wyparła kuszę, a później sama ustąpiła udoskonalonej arkebuzie. W danym wypadku bardziej interesującą jest dla nas sama etymologia tej nazwy, która tak wygląda według słów Sarnickiego, pisanych około r. 1578; „Rusznica rzeczona jest od słowiańskiego, jakoby ręcznica enchiridion, t. j. z ręki ją można strzelać, kto jest umiejętny…”.
Wszak i my dzisiaj najlżejszą odmianę karabinów maszynowych nazwaliśmy ręcznymi, ponieważ z ręki zeń można strzelać bez ciężkiej i stałej podstawy. Czyż więc tej możności ręcznego posługiwania się taką bronią nie odda nam doskonale ten krótki wyraz o lackim dźwięku — rusznica?
Tak więc „mój system” gotów! Zasadniczą bronią piechoty są karabiny oraz samopały, w których rozróżniamy śmigownice i rusznice. Zamiast skomplikowanych i rozwlekłych określeń w rodzaju „kompanji ciężkich karabinów maszynowych”, mieć będziemy — „kompanję śmigownic”; zamiast kabalistycznego okrzyku „erkaemy naprzód”—powiemy poprostu „rusznice naprzód” i t. p., i t. p. Wogóle byłyby to nazwy krótkie, nie wywołujące żadnych wątpliwości co do przedmiotu, który mają oznaczać, a prócz tego polskie, mocno brzmiące i bez trudu przyswajalne każdemu szeregowcowi. Również potrzebne wyrazy pochodne (obsługa i t p.) dadzą się z nich dość łatwo wyprowadzić. (…)
Zachowano pisownię oryginału.